Narzekanie to nasz sport narodowy. Lubimy narzekać na wszystko – na pogodę, na pracę, na polityków, na ceny w sklepach, na korki na ulicach…. Czemu więc przy okazji ślubu i wesela miałoby być inaczej? Nawet tak ważna uroczystość nie jest dla wielu Polaków świętością i nie odpuszczą ulubionego zajęcia choćby na ten jeden wieczór. Bywając na weselach jako gość, ale też jako koordynatorka, nasłuchałam się już wielu historii. Dzisiaj mam dla Was zestawienie najczęstszych narzekań gości i sposób na to, jak sobie z nimi radzić. 

Bo zupa była za słona, czyli czemu nie było schabowego?

Jedzenie to aspekt wesela z którym każdy gość ma styczność i który jest bardzo istotny. Tutaj narzekanie dzielimy na dwie kategorie – zasłużoną i zupełnie idiotyczną.

Kategoria zasłużona – kiedy jedzenie naprawdę jest niesmaczne. Za słone/bez smaku, rozgotowane/przypalone, nieświeże… Kiedy albo kucharzowi brakuje umiejętności albo właścicielowi obiektu szkoda pieniędzy na porządne zaopatrzenie. Tutaj narzekanie, jako takie, ma sens. Ale, ale! Ponarzekać można do swojego partner, przyjaciółki siedzącej obok, czy rodziców (swoich, nie pary młodej). Nie można – pod żadnym pozorem – narzekać Parze Młodej! Ani jej rodzicom czy świadkom. Źle wybrali lokal? Możliwe. Ale czy nasze narzekanie to zmieni?

Kategoria zupełnie idiotyczna – kiedy to z narzekającym jest coś nie tak, nie z jedzeniem. Zupa krem z kukurydzy, a nie rosół? Roladki zawijane w coś zielonego, a nie schabowy? Ryba na drugie danie?! Ludziom to się w dupach poprzewracało!

Schabowego to można zjeść w domu, w barze mlecznym, u cioci na imieninach. Na weselu, szczególnie jeśli odbywa się ono w dobrej restauracji, warto spróbować czegoś nowego. Jeśli danie naprawde nie smakuje narzekającemu (o ile w ogóle spróbował!), to przecież są też do wyboru przekąski, za dwie godziny będą pierogi z mięsem, a zawsze można też iść potańczyć. Chociaż….

Muzyka, czyli odwieczna walka disco polo z honorem

Bitwa szczególnie istotna u nas, na Podlasiu, czyli w krainie miodem i disco płynącej. Niby nikt tej muzyki nie lubi, nikt nie słucha, wszyscy nią gardzą, ale nie widziałam jeszcze wesela na którym już przy pierwszych taktach “Ja uwielbiam ją, ona tu jest…” parkiet nie zapełniłby się w błyskawicznym tempie.

Do disco polo każdy umie tańczyć i każdy zna przynajmniej kilka najpopularniejszych piosenek. Nawet jeśli na trzeźwo się do tego nie przyznaje… Jak na mój gust to obciachowe nie są osoby, które tańczą do disco polo, a raczej te, które na początku wesela je wyśmiewają, a po kilku głębszych wykrzykują na parkiecie każde słowo piosenki Martyniuka. 

Z drugiej jednak strony, nie jest tak, że umiemy bawić się tylko przy disco polo. Nie idzie w tą stronę, bo to murowany przepis na porażkę! Najlepsza jest mieszanka stylów muzycznych i doświadczony zespół czy Dj, który poprowadzi zabawę z uwzględnieniem gustów gości. Genialnie sprawdzają się polskie klasyki dla starszego pokolenia, nowości z gatunku pop dla młodzieży, jak i piosenki w stylu rock’a czy country, które też znajdą swoich wielbicieli. Na weselu najlepsza jest różnorodność, nawet jeśli nie wszyscy są na nią gotowi….

Co za lafirynda! Każda szanująca się Panna ma białe rajstopy.

Czyli wszystkie odstępstwa od tradycji, szczególnie te tak kluczowe jak kolor paznokci panny młodej. Wesele bez kapeli to żadne wesele, tort przed północą to profanacja, że już nie wspomnę o kremowej sukni ślubnej czy braku oczepin! Przecież każdy wie, że jeśli Młodzi nie będą udawać, że nigdy nie spędzili razem nocy i dopiero w dniu ślubu opuszczają rodzinne pielesze, to ich małżeństwo rozpadnie się w ciągu tygodnia. 

To, że kiedyś było inaczej, to prawda. Kiedyś też pomarańcze przypływały do Polski raz w roku, kobiety nie mogły głosować, a jedynym źródłem światła po zmroku były świece. I o ile z elektryczności, praw wyborczych i supermarketów korzystamy chętnie, to już wesele musi być rodem z PRL. Czy tylko ja widzę ten paradoks? 

Wiele rozwiązań, które są obecnie popularne na weselach wynika z tego, że 
a) są teraz dostępne, a kiedyś nie były,
b) ktoś w końcu na to wpadł i wprowadził w życie,
c) są wygodniejsze/tańsze/ładniejsze, czy po prostu lepsze.

Część z nich przyszła do nas z zachodu i nie jest zgodna z polską tradycją. Jednak tak samo dzieje się z modą, elektroniką czy sposobem na spędzanie czasu. Kiedyś było tak, teraz jest inaczej i nie pozostaje nam nic innego, jak to zaakceptować. Może warto by tak dla odmiany skorzystać z udogodnień, jakie pojawiają się w dniu ślubu i poodkrywać nowe tereny? Deserki na słodkim stole naprawdę są smaczne, winietki ułatwiają życie, ślub w plenerze jest romantyczny, a żywe kwiaty pięknie ozdabiają przestrzeń. No chyba, że ktoś i tego nie lubi…   

Ten czerwony, to jak w burdelu, czyli słowo o dekoracjach

Wysokie kwiaty na stole nie pozwalają rozmawiać, a przez te niskie nie ma miejsca na przystawki. Kościół sam w sobie jest piękny, ale widocznie dla jaśnie państwa jest zbyt pospolity. Balony to były w remizach, a nie w eleganckim lokalu. Tablica powitalna to strata pieniędzy, przecież wiem na czyim weselu jestem! 

O ile jeszcze jestem w stanie zrozumieć, że panowie woleliby wydać pieniądze na sportowy samochód czy lepszy alkohol, to już narzekanie pań na piękne detale mnie zadziwia. Wiecie jaka jest moja teoria? Żywych kompozycji na stołach nie lubią kobiety, które bukiet od swojego męża dostały 15 lat temu (na swoim ślubie…).

Każda panna młoda chce, aby jej dzień ślubu był najpiękniejszym dniem w życiu. Dekoracje jakie wybrała mają się jej podobać, tworzyć spójną całość i dodawać uroku temu wydarzeniu. Nie muszą być w ulubionym kolorze Cioci Zosi, czy dokładnie takie jakie były na ślubie Kuzynki Bożenki. Mają być piękne dla panny młodej! Czy ta piękność objawia się u niej delikatnym bukietem z polnych kwiatów czy kulą czerwonych róż, to już jej gust. A o gustach się nie dyskutuje, prawda? Szkoda, że i o pracy innych, nie ma takiego powiedzenia… 

Pani to się wczoraj nauczyła chodzić?

czyli dlaczego wujek Mietek swoim ajfonem zrobi lepsze zdjęcia niż profesjonalny fotograf. Tak krzywo pokrojonego tortu to w życiu nie widziałam, póki ten kelner doniesie mi zupę, to zdąży już ostygnąć, ja to bym nie upuścił butelki po potrójnym obrocie, tak jak ten barman. A kamerzysta zasłaniający parę młodą podczas składania przysięgi to już w ogóle chamstwo! Że o koordynatorce, która mówi mi co mam robić nie wspomnę…

Każdy Polak jest najlepszym lekarzem, politykiem i kierowcą. W czasie wesela też muzykiem, kelnerem, fotografem i projektantem mody. Ci zdolniejsi znają się też na kwiatach, tortach i cyklinowaniu parkietu. Przecież gdyby Młodzi chcieli mieć zdjęcia autorstwa wujka Mietka to by o nie poprosili, tak? Ale skoro zatrudnili fotografa, zapłacili mu kilka tysięcy i chcą mieć ponadczasowe ujęcia, które będą podziwiać kiedyś ze swoimi wnukami, to chyba wujek Mietek może sobie darować? Usługodawcy ślubni są profesjonalistami i wiedzą co robią. Może część ich zachowań nie jest idealna dla gości, ale za to zapewni idealne wspomnienia parze młodej. 

I tutaj dwie rzeczy – po pierwsze usługodawca wie lepiej jak się robi daną rzecz, bo tym się zawodowo zajmuje. Po drugie – nawet jeśli rzeczywiście popełnił jakiś błąd, to może dlatego, że ma dużo pracy, a nie dlatego, że jest skończonym pawianem? Ciekawe co by było gdyby tak odwrócić sytuację i to usługodawcy zaczęliby narzekać na gości? 😉 

Gościu drogi! Dzień ślubu to jeden z najważniejszych dni w życiu Pary Młodej, ale też jej rodziców czy najbliższej rodziny. Jeśli miałeś zaszczyt (tak, tak, dobrze czytasz) być zaproszonym na wesele, to proszę Cię, narzekanie zostaw dla siebie. Na weselu ma Ci smakować jedzenie, ma się podobać muzyka i dekoracje, masz być ciekawy nowości i miły dla obsługi. Masz świętować miłość Młodej Pary, a nie dyskutować z nimi o doborze koloru serwetek.

I nie zrozumcie mnie źle – ja, jako wedding plannerka, będąc gościem na weselu – zauważam wszystkie niedociągnięcia. Wiem, które rozwiązania są niepraktyczne, a które dekoracje nie pasują do pozostałych. Ale wiem też, jak ważne jest dla Młodych zadowolenie gości i dlatego na każdym weselu bawię się tak, jakby było najlepsze w moim życiu. Tobie też polecam tą opcję.

Droga Paro Młoda – pamiętacie, że to Wasz dzień i nie jesteście nutellą, więc nie dogodzicie każdemu. Zawsze znajdzie się ktoś, komu Wasze wybory nie będą pasować. Nie ma innej opcji. Ale skoro na co dzień nie radzicie się Wujka Mietka co ugotować na obiad, to i w temacie wesela możecie puścić jego uwagi mimo uszu. To jest Wasz ślub, Wasze wesele, Wasz wyjątkowy dzień! Jeśli czasami o tym zapominacie, to zajrzyjcie do tego artykułu -> co jest potrzebne, aby wziąć ślub.

Agnieszka Wysocka

Wedding plannerka, założycielka Weselnego Wrzosowiska